Fancy little town -6- Wisienka na zepsutym torcie

Niebetowany, przegadany, nie mogę już na niego patrzeć, bo dostaję oczopląsu od literki ”C”. Nie wiem czemu się tak z tym pisaniem grzebię, przecież to powinno być łatwe…(To nie sarkazm, mówię serio. Powinno być tak, że mam fabułę w głowie [bo mam], siadam i piszę, ale nie- czarna dziura w miejscu mózgu. -.- )  No ale cóż- enjoy xD

Pokój numer 17 wyglądał jak standardowy pokój hotelowy. Światło było przytłumione, a na łóżku leżała smukła blond istota w długiej błękitnej sukni w stylu wiktoriańskim, obecnie podciągniętej na wysokość uda. Długie gładkie nogi Cherry aż prosiły się żeby ich dotknąć. Jednak Charles zdążył już nauczyć się, że choć we śnie Cherry wygląda niewinnie gdyby spróbował zbliżyć dłoń do nagiej skóry straciłby rękę. Zamiast tego stanął przy rogu łóżka w bezpiecznej odległości.

-Hej!

Usłyszał tylko jakieś mamrotanie, któro zapewne było skierowanym w jego stronę przekleństwem. Jeszcze raz otaksował Cherry wzrokiem. Proste, długie włosy, jasna skóra bez skazy, kształty jak u top modelki. Względnie atrakcyjne.

-To ja, Charlie.

-Jaki Charlie? –sennie spytała piękność.

Charles poczekał aż Cherry łaskawie podniesie głowę z poduszki i rzuci okiem na niego. Trwało to parę minut, ale ostatecznie blondynka usiadła i oparła się plecami o wezgłowie łóżka. Nawet nie starała się układać sukni wzdłuż wyciągniętych nóg.  Zaszczyciła Charlesa znudzonym spojrzeniem swoimi szarozielonych, pełnych głębi oczu. Każda inna cecha mogłaby nadawać jej delikatny, kobiecy wygląd, ale nie te oczy pełne pewności siebie i przyczajonego sarkazmu. Dodając do tego manierę rozpuszczonej księżniczki uzyskuje się pełny obraz Cherry.

-Stało się coś?

-Nie. A właściwie tak. Pragnę cię. Teraz.

Cherry parsknęła śmiechem.

-Ten mały diabeł ostatnio często wyprowadza cię z równowagi, co?

Głos mógł być pierwszą rzeczą skłaniającą do zastanowienia się dwa razy nad jej tożsamością. Przechyliła głowę lekko w bok eksponując długą szyję i uśmiechając się z rozbawieniem.

-Obaj jesteście nieznośni. Tylko każdy w trochę inny sposób.

Charles jak głodny lew obszedł parę razy łóżko tam i z powrotem. W końcu Cherry wyciągnęła do niego dłoń w zaproszeniu i usiadł na skraju łóżka  naprzeciwko niej, kładąc dłoń na jej kolanie.

-Będę cię dzisiaj sporo kosztować za to budzenie.

Charles nachylił się bliżej do niej i druga dłonią złapał ją za podbródek też przyciągając do siebie.

-Zapłacę ci ile sobie zaśpiewasz, ale nie powiesz Romeo.

-Dodasz 300 i zapomnę, że cię znam.

-Drań z ciebie.

Cherry przeciągnęła palcem wskazującym delikatnie po jego skroni.

-Kto to mówi.

Charles złączył ich usta w zachłannym, nieco desperackim pocałunku. Przeniósł dłoń wyżej, na udo blond piękności i jeszcze wyżej, dotykając drugiego i ostatecznego dowodu jej męskości. Cherry nie miał w sobie cienia wstydu, zamruczał cicho patrząc prosto w ciemne tęczówki.

-Zapominam czasami, że nie jesteś kobietą.

-Ale tego chcesz. Czegoś co będzie cię dezorientować bardziej niż myślenie o Romeo.

– Crossdressing mnie nie dezorientuje.

-Więc podnieca.

-Zamknij się wreszcie.

Charles zdjął buty i kurtkę, po czym wszedł na łóżko, rozłożył szerzej nogi Cherry i klęknął pomiędzy nimi. Całował jego usta i szyję, z dłońmi wciąż gdzieś pod pofałdowaną suknią. Cherry podciągnął wyżej kolana i objął Charlesa za kark starając się zmniejszyć przestrzeń między nimi. Drugą dłonią szarpiąc za brzeg czarnej koszulki partnera, próbując dać mu do zrozumienia, że chce go rozebrać. Brunet złapał aluzję i pozbył się górnej części garderoby, a następnie spodni, choć to wymagało trochę gimnastyki. Blond piękność zajęła się jego sutkami i głaskaniem umięśnionych pleców. To co potrafił zrobić dłońmi i językiem sprawiało, że Charles zapominał, że istnieje cokolwiek poza tym pokojem. Znów złapał Cherry za podbródek i pocałował go mocno w usta, akurat kiedy jego obiekt pożądania przeciągnął po zgrubiałej po oparzeniu skórze na jego żebrach. Pamiątka burzliwej przeszłości, podobnie jak okrągła blizna po postrzale pod prawą łopatką. Zazwyczaj je ukrywał chcąc uniknąć niewygodnych pytań, ale tutaj było mu wszystko jedno. Cherry służył mu jako doraźny lek na problemy.

-Czy ty kiedykolwiek nosisz bieliznę?

-Kiedy zakładam spodnie. Czasami się to zdarza.

Charles znów zaatakował szyję Cherry. Czuł słodki zapach kwiatu wiśni na jego skórze i włosach. Zapach był jego małym fetyszem. Upodobał sobie szczególnie tę piękność, bo dostawał kobiecą delikatność w męskim ciele. Cherry nie potrzebował też zbyt długiej gry wstępnej. Brunet nauczył się zresztą co najbardziej podnieca Cherry i wykorzystywał to. Żaden inny klient nie starał się prawdopodobnie go zadowolić, dbając tylko o swoje własne spełnienie. Charles lubił słyszeć nieudawane jęki i pomruki, których był powodem. Patrzeć jak to ciało się wygina i drży w spazmach orgazmu. Sposób w jaki traci kontrolę nad sobą. Moment w którym stawał się kochankiem, a przestawał być klientem. Przestał na chwilę pieścić jego uda i przyrodzenie, żeby położyć go na poduszkach i trochę odsunąć sie od wezgłowia łóżka. Było trochę za niskie i wbijałoby się nieznośnie w plecy Cherry gdyby kontynuowali w ten sposób. Charlie nie chciał ściągać sukni, zepsułoby to według niego całą zabawę. Widok Cherry grającego kurtyzanę należał do grzesznych luksusów. Zawisł na moment nad kochankiem wpatrując się w niego. Chłopak odpowiedział takim samym, intensywnym spojrzeniem, które zmusiło Charlesa do odwrócenia głowy. Chłopak zaśmiał się cicho i zmierzwił mu włosy dłonią.

-Nie zniszcz mi sukienki.

Charles pocałował go kolejny raz w usta i oparł głowę na poduszce przy jego ramieniu, obiema rękami łapiąc go pod udami, tuż przy pośladkach podnosząc go sobie trochę i ocierając o niego.

-Czekaj-mruknął Cherry znudzonym głosem. -Pudełko pod łóżkiem.

Charlie przypomniał sobie o prezerwatywie już słysząc ten obojętny ton. Dobrze wiedział, że chłopak nie przepada za gumkami kiedy to on przychodzi, ale obaj nie chcieli robić wyjątku. Niemalże zapomniał też o nawilżeniu, bo oprócz tej jedynej męskiej prostytutki wyglądającej do złudzenia jak kobieta nie posiadał aktualnie innych kochanków. Kobiet zawsze miał ile chciał, ale chłopcy byli wyzwaniem. Cherry cierpliwie zaczekał aż Charlie będzie gotowy. Mimo, że robił to już tak wiele razy, a Charlesa darzył szczerą sympatią, nie mógł uniknąć złośliwej, natrętnej myśli o tym, że jest niczym innym jak drogą dziwką. Co zaskakiwało nawet jego samego-ta myśl nie powodowała u niego negatywnych emocji, była bardziej stwierdzeniem faktu. Fałdy sukni kłębiły się wokół niego na białej pościeli, a gorący oddech owionął go na wysokości mostka. Czuł satysfakcję jak narkoman, który dostaje swoją dawkę. Charlie próbował  być delikatny, ale kiedy tylko poczuł to wszechogarniające ciepło Cherry i usłyszał jego pomruki, poruszył się kilka razy chaotycznie z niskim warknięciem, nie próbując w żaden sposób zapanować nad sobą. Chłopak pod nim nabrał gwałtownie powietrza i objął go nogami. Nie przeszkadzało mu, że Charles bywa tak impulsywny, choć nigdy o tym nie mówił. Mężczyzna nie miał dość jego warg. Przy kolejnym pocałunku zaczął intensywnie, ale w dosyć równym rytmie poruszać biodrami. Cherry szerzej otworzył usta uwalniając najbardziej erotyczny dźwięk jaki Charles słyszał, mieszając ich przyspieszone oddechy. Charlie liznął go po szyi i zacisnął jedną z dłoni na sukni, której materiał był teraz chłodny w porównaniu z fragmentami nagiej skóry. Drugą złapał nadgarstek Cherry i trzymał go mocno przy pościeli. Chłopak wolną ręką wodził po jego ciele z czystego przyzwyczajenia, bo tak naprawdę nie musiał robić kompletnie nic. Jako klient, brunet przychodził głównie by zaspokoić seksualny głód. Wystarczył jego wygląd. Charlie szczytował dosyć szybko, odrobinę rozczarowując Cherry, ale rehabilitując się gdy doprowadził jego samego do orgazmu dłonią. Odrzucił zużyty kondom gdzieś na podłogę.

-Zaświnisz mi dywan.

-Sam już wybrudziłeś pościel.

-Łatwiej wyprać pościel niż jebany dywan. Obaj zaśmiali się na ten komentarz. Charles wstał i od razu poszedł do małej łazienki przy pokoju umyć ręce. W lusterku nad umywalką spojrzał na własne odbicie. Wyobraził sobie siebie jako wilka, jednak uznał to za dziecinne. Cherry zdążył przed jego powrotem do sypialni ściągnąć suknię i założyć miękki szlafrok. Niemalże identyczny jak ten w którym wcześniej był Romeo. Na oczach Charlesa zdarł z łóżka całą pościel. Na materac rzucił tylko z powrotem jedną z poduszek.

-Dobrze się patrzy jak kobieta pracuje?

-Kocham twoje ironiczno-sarkastyczne poczucie humoru, księżniczko.

Charlie założył z powrotem swoje slipy, podszedł do Cherry i objął go od tyłu w pasie. Przeważnie nie pozwalał sobie na okazywanie mu czułości poza łóżkiem. Może był tylko trochę bardziej przyjazny niż powinien, ale starał się zachować dystans. Miał skłonność do szybkiego przywiązywania się do ludzi, a nad  blond pięknością wisiała zawsze jakaś niekreślona obietnica nieszczęścia. Taka uroda często bywa powodem problemów. Wystarczyło przypomnieć sobie Romeo obitego jak psa, kulącego się koło kanapy z przerażeniem w oczach. Charlesowi robiło się niedobrze na to wspomnienie. Zawsze wyrzucał sobie, że nie zabrał go stamtąd wcześniej.

-Zgadnąć o czym myślisz jest tak cholernie łatwo…

-Słucham. O czym myślę?

-Porównujesz mnie do niego. –westchnął ciężko. -Alex ciągle nie wie, że tu przychodzisz, prawda? On jest pierwszy na liście moich klientów, a ty drugi. Zaczynacie mieć na mnie monopol.

-Pierce…

Chłopak uwolnił się z jego uścisku i usiadł na brzegu łóżka.

-Żałuję dnia w którym poznałeś to imię. Używasz go jak zamiennika dla ‘’niestabilny emocjonalnie Romeo nie powinien tego wiedzieć i zawracać sobie swojej ślicznej główki” albo ”nie chcę żeby przeze mnie stała mu się krzywda”. Salzberg i jego popierdolone widmowe stanowiska. Gdybyś nie został tropicielem miałbym więcej spokoju. Słyszałem, że znalazł nowego strażnika swoich tajemnic. Plotka rozeszła sie jak zaraza. Cały dzień towarzyszyłem jako żywa lalka jakiemuś biznesmenowi, ale jak tylko mnie wypuścił porozmawiałem sobie z twoją siostrzyczką.

-Z tą chudą bestią? Nie próbowała cię niczym w tej aptece otruć?

-Jestem jej ulubionym nabywcą prezerwatyw. Zresztą mniejsza. Wymknęło jej się przy okazji, że widziała też Gen hasającą radośnie jak sarenka. Ucięły sobie pogawędkę i twoja zguba znowu się ulotniła. Gdybyś rozmawiał z własnym rodzeństwem mogłaby powiedzieć ci więcej niż mi. Przy okazji, nie wyglądasz na zaskoczonego nowinką o kolejnym widmie.

-Alex zdążył pójść z nim do łóżka.

-Uuu. Szybko. Ten facet albo wygląda jak ‚David’ Michała Anioła, albo jest aż tak godny zaufania. Normalnie sprawdza mężczyzn całymi tygodniami zanim pozwoli się tknąć. Boisz się o pozycję jego ulubieńca?

-Nakręciłeś się za bardzo. Zwolnij tempo.

Cherry uśmiechnął się krótko i położył sięgając ręką po poduszkę i wciskając ją sobie pod głowę.

-Tak dużo informacji, tak mało czasu. Chyba, że zostajesz do rana.

-Nie wypłacę się.

-A za darmo? Lubię twoje towarzystwo.

-Nie mogę.

Chłopak wywrócił oczami. -Tak, wiem. Został sam.

Charles ubrał się, przy okazji wyrzucił do śmietnika zużyty kondom i zostawił Cherry gotówkę na szafce. Cherry prawie zasypiał, kiedy jego policzek musnął pożegnalny pocałunek bruneta i usłyszał trzask zamykanych drzwi.

Mężczyzna zatrzymał się na korytarzu żeby zapalić, ale znowu zapomniał, że nie ma ognia. Zszedł do lobby i spytał pierwszą lepszą dziewczynę. Miała przy sobie zapałki. Podziękował jej i przez moment jeszcze obserwował uważnie Lucy wpisującą do komputera dane gości. Budynek należał do jej męża. Prostytutki wynajmowały pokoje, więc on miał stały dochód i nie żądał żadnych opłat za dodatkową obsługę, jak pięciu ochroniarzy i sprzątaczka. Recepcją zajęła się sama Lucy, ponieważ nie mogła obejść się bez kontrolowania wszystkiego. Skatalogowała wynajmujących, gości i zajmowała się finansami. Racjonalna, trzeźwo myśląca kobieta. Posiadała cechy, których próżno szukać u wszystkich mężczyzn, których Charlie znał włączając w to siebie. Przecież dobrowolnie zamieszkał w jednym domu z Alexem. Pod płaszczykiem chronienia go kryła się obsesyjna fascynacja, która nie pozostała niezauważona przez samego burmistrza. Dając Charlesowi pracę tropiciela wymyślił sprytny sposób na trzymanie go w ryzach. Kolejnym ze zmyślonych zawodów tego małego imperium był najemnik zajmujący się wszystkim od pogróżek do trucia. Zawsze kręcił się w pobliżu niektórych osób, wśród których znalazł się wkrótce również Kocur. Ten chłopak był jak magnes na problemy. Historia która łączyła Charlesa i Alexa też była dosyć krwista.

Brunet skończył palić i opuścił ”Rome”. Nie obchodziło go, która jest godzina. Nikt i tak nie odważyłby się do niego zbliżyć. Zrobiło się chłodno. Zapiął kurtkę do połowy. Bombardowały go myśli. Wyłuskał jedną, dotyczącą pracy, żeby bardziej na niej się skupić. Nie chciał łapać Imogen jak zbiegłego więźnia. Zdążył ją polubić. Uciekała dosyć często, prawdopodobnie u kogoś pomieszkiwała. Ludzie widywali ją w różnych miejscach w dzielnicy i poza nią-choć o tym wolał Salzbergowi nie wspominać. Tak samo jak o tym, że Gen nie ma zamiaru wychodzić za mąż ani, że maluje obrazy o tematyce erotycznej i, że oprócz kolekcji pastelowych sukienek trzyma w szafie lateksową, czarną mini. Gen przypominała mu małą małpkę. Sam nie wiedział skąd wzięła mu się skłonność do zwierzęcych porównań. Możliwe, że zapadły mu w pamięć bajki La Fontaine’a. Przypomniało mu się kilka historyjek zanim stanął przed drzwiami do domu. Na szczęście dla siebie Romeo je zamknął. Charlie wyciągnął klucz, włożył do zamka i przekręcił ostrożnie, żeby nie zrobić zbyt wiele hałasu. Współlokatora nie było w salonie. Charles automatycznie zawiesił kurtkę na wieszaku, buty postawił obok tych, które Romeo tak  niezdarnie rzucił i wspiął się po schodach. minął swój pokój, garderobę i zatrzymał sie przed pokojem Alexa. Postanowił sobie kiedyś, że nie będzie co piętnaście minut sprawdzać gdzie on jest i kategorycznie zabronił chodzić do niego w środku nocy. Poszedł do cherry właśnie po to, żeby tego nie zrobić. Położył tylko dłoń na drzwiach, choć bardzo kusiło go chwycenie za klamkę. Cofnął dłoń gwałtownie przeklinając cicho i poszedł do siebie.

Gentlemen

Cherry

A więc jednak zmiany nie były tak drastyczne ^^;  Cherry fashion diva. xD I jeszcze na dokładkę szkic do następnego rysunku. (Zdania rozpoczęte od ”a” i ”i”-taki talent literacki, że autorzy, których szanuję przewracają się w grobie, a jak żyją to w łóżku…)

lovely

Następny rozdział w tym tygodniu. (?)

Blue man

goya

I tak ze mnie leniwiec niespotykany, więc krótko i zwięźle: długopisem na papierze Joseph Goya Welles mniej więcej tak jak go sobie wymyśliłam. Przepraszam jeśli zniszczyłam czyjeś wyobrażenie o nim. xD

Fancy little town -5- Przyjaźń niejedno ma imię .część 2

Romeo zajmował zachodnią część ceglanej willi ze sporym ogrodem utrzymanym w stylistyce parku. To było pierwsze miejsce w którym czuł się choć trochę jak w domu. Do tej pory zawsze był po prostu targany w różne strony, nie decydował o tym gdzie było mu dane spać. Nie musiał nawet wyciągać klucza, bo drzwi były otwarte. Nie liczył na to, że Charlie będzie zadowolony, że wraca o tej porze, więc od razu przyjął postawę obronną. Ledwie przekroczył próg starszy mężczyzna poderwał się ze skórzanej kanapy w salonie gotowy zrobić mu awanturę. Jego ciemnobrązowe, krótkie włosy były zmierzwione, a w oczach tego samego koloru płonęły ogniki. Charles był wyższy od Romeo i dużo lepiej zbudowany. Ubrany był na czarno, a kilkudniowy zarost dodawał mu dzikości. Chłopaka zawsze przechodził dreszcz na jego widok. Stanowczo stanął przed Romeo i zmierzył go wzrokiem.

-Gdzie byłeś?

-Nie twój interes.

Kocur wyminął go, ale został natychmiast złapany za ramię. Charlie zaciągnął się zapachem jego włosów i puścił go.

-Śmierdzisz seksem.

-Co z tego?- chłopak rozwiązał wstążkę na szyi i położył na szklanym stoliku pośrodku salonu. Kiedy odchylił kołnierzyk i odetchnął swobodnie Charles dostrzegł ślad po zębach Goyi.

-Malinka?! Z kim ty znowu się pieprzyłeś?!

Romeo zaczął iść na prawo, w stronę kuchni, ale mężczyzna nie odstępował go na krok.

-Romeo!

-Charlie- odpowiedział drocząc się Kocur.

-Pytam cię o coś!

-A ja mam to gdzieś.

-Nie po to cię wtedy ze sobą wziąłem, żebyś teraz miał być przez kogoś wykorzystany i wypatroszony. Jeśli ktoś będzie musiał identyfikować twoje zwłoki nie licz na mnie.

-Uuu. Boisz się o mnie? –Romeo otworzył lodówkę i spojrzał na współlokatora zza drzwi. Nie wyglądał ani trochę na rozbawionego.

-Alex… Wiesz, że nawet tutaj ludzie nie są tacy jacy się wydają?

Romeo zamknął lodówkę i skrzyżował ręce na piersiach.

-Jasne, że wiem.

-Mówię poważnie.

-Ja też – odwarknął chłopak. –Myślisz, że zapomniałem ich wszystkich? Praworządnych obywateli będących sutenerami, handlarzami żywym towarem, piorących brudne pieniądze i skorumpowanych policjantów? Ale staram się korzystać z tego życia, które mam dzięki tobie.

Charlie jakby trochę złagodniał.

-Po prostu chcę, żebyś na siebie uważał, dobrze?

-Obiecuję.

Kocur przypomniał sobie, że jeszcze nie zdjął butów i chciał wrócić, żeby zostawić je przy drzwiach, ale mężczyzna zatrzymał go niespodziewanie i przytulił do siebie. Stali tak przez chwilę. Romeo zawsze był nieco zdezorientowany będąc wokół tego faceta, bo serce miało skłonność do szybszego bicia w jego obecności, ale wcale nie przeszkadzała mu ta chwila czułości.

-Weź prysznic, co?

Romeo nie mógł powstrzymać uśmiechu.

-Jasne. Już lecę, tylko mnie puść.

Charles odsunął się od niego i odprowadził wzrokiem jego sylwetkę. Chłopak rzucił buty mniej więcej pod drzwi i w skarpetkach powędrował po drewnianych schodach, ciągnących się w górę przy ścianie dokładnie naprzeciwko wejścia. W skrócie dom składał się z parteru z salonem, kuchnią i łazienką dla gości i piętra podzielonego na trzy pokoje z łazienkami, z czego na prawo mieszkał Romeo, a w tym na lewo Charlie. Dzielił ich jeden pokój z którego Romeo zrobił im garderobę. Miał z tym sporo zabawy, szczególnie, że pomagała mu Cherry, jego główny doradca w sprawach ubioru. Wpadł do swojego pokoju jak burza i po raz kolejny tego dnia zrzucił z siebie wszystkie rzeczy. Zanim wszedł do łazienki z przyzwyczajenia rzucił okiem na cały pokój. Ściany w kolorze spokojnego błękitu i tylko jedna, nad łóżkiem, pomalowana na ciemny fiolet. Nie miał konkretnego łóżka, tylko materac na drewnianej podkładce. Nie chciał zmniejszać pokoju szafkami, więc tych też nie było wiele. Niska komoda z szerokimi szufladami, jeden stoliczek do herbaty pod oknem i etażerka. Wszystko elegancko białe, ale swobodne, bez zbędnych udziwnień. Na ścianach wisiały japońskie grafiki i wzory tatuaży z karpiami koi, smokami albo tygrysami. Romeo uważał, że wyglądałyby źle na jego ciele, ale chciał mimo wszystko je mieć. Obok łóżka stała lampa i piętrzył się stos książek, a obok niego dosyć pokaźnych rozmiarów pudełko na drobiazgi i pamiątki. W oknach miał ciemne żaluzje, których jakość i staranne wykonanie wyjaśniało ich wysoką cenę. Czasami na stoliku do herbaty stał wazon z kwiatami.

Chłopak westchnął i wślizgnął się do łazienki, która być może nie wyglądała na luksusową, ale miała ogromną wannę, którą wręcz ubóstwiał. Na ścianach wyłożono białe kafelki, a obok wanny znajdował się prysznic.

Romeo wybrał oczywiście wannę, a po kąpieli wrócił nago do sypialni. Nie spodziewał sie Charliego, który w nagłym przypływie łaskawości przyniósł mu czystą bieliznę z pralni w piwnicy. Chłopak był jednak przyzwyczajony do tego, że nawet w takim stanie współlokator po prostu go zignoruje. Charles natomiast rzadko odkrywał coś poza ramionami. Romeo pamiętał jeszcze jak wygląda nago sprzed przeprowadzki do Fancy Town. Drobne pieszczoty, które mógł dostarczać temu ciału. Tęsknił za bliskością między nimi. Zamruczał na tak rozkoszne wspomnienie i naciągnął się mając nadzieję, że Charlie choć spojrzy. Faktycznie spojrzał, ale w jego wzroku czaił się ognik ponownie rozpalanej irytacji. Romeo nie przejął się specjalnie. Charles położył wszystko, dokładnie poukładane na wierzchu komody i wyszedł, nawet nie odpowiadając na ”dziękuję”, które padło z ust Romeo. Zamknął za sobą drzwi i oparł się plecami o ścianę krok dalej. Miał ogromną ochotę zapalić, ale nie mógł znaleźć nigdzie zapalniczki. Przeklął, ale niedostatecznie głośno, żeby chłopak mógł go usłyszeć. Praktycznie zbiegł po schodach do kuchni, żeby przypalić papierosa od palnika kuchenki. Kiedy mógł wreszcie oddać się tej małej przyjemności, obraz Alexa, nawet jeżeli nie zbladł, to przynajmniej już nie drażnił jego zmysłów aż tak intensywnie. Wpadło mu do głowy, że może Kocur jest głodny. Zawsze miał wrażenie, że chłopak coraz bardziej chudnie. Zabrał się za przygotowywanie mu jakiejś kanapki jako kolacji. Jedną ręką trzymał papierosa, a drugą wyciągnął z lodówki masło i dżem brzoskwiniowy. Nie ma co się oszukiwać, obaj lubili wszystko co słodkie. Skończył palić przy oknie, które znajdowało się naprzeciwko drzwi i wyrzucił niedopałek zanim pokroił chleb. Gotowe kanapki zaniósł do salonu i postawił na stoliku przed ogromnym telewizorem pełniącym rolę kina domowego. Stolik był odrobinę wyższy od przeciętnych stolików do herbaty, żeby było wygodnie sięgać po coś z kanapy.

Gdy podniósł głowę słysząc jak Romeo schodzi po schodach, ledwie powstrzymał się przed głośnym i niezbyt wybrednym komentarzem. Kocur miał na sobie luźny, satynowy szlafrok, który odsłaniał częściowo jego ramiona i uda, a wilgotne włosy ułożyły się jak chciały, co musiało wyglądać niesamowicie pociągająco dla większości jego klientów. Zatrzymał się na moment, oparł o barierkę i spojrzał na Charliego niepewnie. Starszy mężczyzna tylko pokręcił głową. To było dla Alexa tak typowe, że naprawdę nie powinien być zaskoczony.

-Mogę spytać czemu wyglądasz jak kobieta?

-Chciałeś powiedzieć ”jak hotelowa prostytutka” prawda? Widzę, że ci się nie podoba.

Charlie w myślach zaśmiał się gorzko. Nie to chodziło mu po głowie.

-Mniej więcej. Ale możesz tak zostać jeśli ci to pasuje. Bierzesz przykład z Cherry?

-Lubisz to jak się prezentuje w tych wszystkich sukienkach.

-Bo nie świeci golizną tak jak ty masz w zwyczaju.

Romeo wywrócił oczami.

-To na stole to dla mnie?

-Zejdź i zjedź jak człowiek. Ja wychodzę.

-Po co?

-Zapalić- stwierdził jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

Zanim zamknął za sobą drzwi Romeo wziął do ręki talerz i spojrzał na niego z uśmiechem. Trudno było mu zrozumieć Charlesa i jego motywy. Ten mężczyzna był mu najbliższy i równocześnie najdalszy ze wszystkich, zdystansowany, ale opiekuńczy. Zachowywał sie jak zazdrosny kochanek, z drugiej strony sypiał z kobietami mając gdzieś, że przyprowadzając je do domu rani uczucia Romeo. Goryczy dodawał fakt, że na parkingu podziemnym Fancy Town, tuż zanim się wprowadzili, Charles nie był tak chłodny, a dokładniej-był rozpalony jak piec kiedy brał Alexandra na tylnym siedzeniu starego BMW. Później nigdy o tym nie wspominał, jakby nic takiego się nie stało i wpadał w furię, gdy to Kocur próbował ruszyć temat. Podczas jednego z takich wybuchów powiedział, że nie chce tego pamiętać, bo kompletnie nic to dla niego nie znaczyło i żałuje, że w ogóle go dotknął. Przeprosił co prawda, ale Kocur nie miał już ochoty dalej próbować. Wytłumaczył sobie, że była to tylko bliskość dwóch uciekających przed myśliwym zwierząt. Nietrwałe więzy, które z czasem zaczęły zanikać. Jednak ciągle pozostało jakaś tęsknota, której żaden nie potrafił w sobie zabić. Romeo zdecydował skupić się jednak na jedzeniu zamiast rozmyślaniach.

Charlie natomiast wypalił już wcześniej jednego papierosa i zajmował się czymś zupełnie innym. Musiał do kogoś oddzwonić i nie chciał, żeby Kocur słyszał choć słowo z tej rozmowy. Numer ten miał zapisany w kontaktach jako ‘’Hiena’’. Naprawdę wolałby nie musieć odpowiadać, ale ten facet był jego pracodawcą i gdyby go zignorował poniósłby konsekwencje. Charles starał się zachować spokojny ton gdy usłyszał znajomy, mocny głos po drogiej stronie.

-Dobry wieczór, Knight. Znalazłeś już moją córkę?

-Wymyka mi się. Ale jutro ją przyprowadzę. I tak nie może opuścić Fancy Town.

-Jutro ma być w domu. Nie obchodzi mnie czy będziesz musiał użyć siły. Nie pozwolę jej się skurwić tak jak matce, zrozumiałeś? Jeśli ktokolwiek zdążył ją tknąć… wiesz jaka będzie kara za jej niedopilnowanie, prawda?

-Tak.

-Wyznaczę ci potem inne zadanie.

-Dziękuję.

Sygnał urwał się, a Charlie przeklął i niemalże rzucił komórka o najbliższe drzewo, ale w ostatnim momencie się powstrzymał. Współczuł biednej Gen, ale równie mocno współczuł sobie. Nie miał wyjścia. Nic się nie zmieniło. Myślał, że już udało mu się wyrwać, ale ciągle był czyimś psem. Poczekał chwilę oddychając głęboko i wrócił do środka.

Romeo jadł drugą kanapkę przeglądając od niechcenia magazyn, który zostawił koło kanapy poprzedniego dnia. Podniósł głowę gdy usłyszał szczęk zamka. Starszy mężczyzna usiadł obok niego i praktycznie wyrwał mu magazyn.

-Hej!- Kocur wyciągnął dłoń, żeby odzyskać gazetę, ale prawie wypadła mu kanapka i machnął na to ręką.

-A bierz. I tak nie ma nic ciekawego.

Charles zaczął tak samo od niechcenia przewracać kartki, tylko oglądając obrazki.

-Mógłbyś mi jednak powiedzieć z kim byłeś, bo nie daje mi to spokoju. Zabezpieczyłeś się chociaż?

-To widmo. Przyjmują tylko zdrowych.

-Że co proszę?!-Charles spojrzał na Romeo z niedowierzaniem. -Robiłeś to z widmem i nie wspomniałeś, że mamy nowego?! Co z ciebie za człowiek?!

-Jakoś nie przyszło mi do głowy, że cię to zainteresuje. Z poprzednim nie dogadywałeś się specjalnie dobrze.

-Działał mi na nerwy. Był zbyt… Przypominał mi jakoś komputer biurowy. Jaki jest ten nowy?

-Młody, wykształcony. Niebieskooki blondyn, minimalnie niższy od ciebie, dobrze zbudowany…

-Jak na mnie, czy jak na ciebie?

-Dla mnie każdy facet jest dobrze zbudowany.

-Imię?

-A co ja jestem biuro informacji? Goya. Nie wiem nic więcej ponad to, że musi mieć buntowniczą naturę i jest inteligentny.

Romeo kończył już jedzenie, kiedy zorientował się, że współlokator go obserwuje.

-Co?

-Ten ślad na szyi. Mam nadzieję, że też mu coś zostawiłeś. Masz delikatną skórę, od kiedy pamiętam wolno się na tobie goi.

-Ważne, że w ogóle sie goi, nie?- Kocur wychylił się za pilotem, który leżał na podłodze i podniósł go nieświadomy tego, że współlokator zawiesił wzrok na jego odsłoniętym fragmencie pleców i karku, który nieczęsto miał okazję zobaczyć. Osobiście Charles uważał, że to miejsce, gdzie Romeo wytatuował sobie głowę kota to najbardziej erotyczny fragment jego ciała, zaraz obok jego prawdziwego koloru oczu, bo te dwie rzeczy były przeważnie ukryte.

-Musisz trzymać wszystko na podłodze? Rano myślałem, że zabiję się o twój koc, który leżał zwinięty obok kanapy. Naucz się chować wszystko na miejsce albo zacznę to wyrzucać przez okno.

-Kiedyś już mi tym groziłeś, pamiętasz?

Charlie parsknął śmiechem.

-No tak.

Przypomniał sobie jak Romeo specjalnie zaśmiecił cały dom zbędnymi rzeczami, które Charles zgodnie z obietnicą musiał pozbierać i wyrzucić, nie wiedząc, że jest to Kocurowi na rękę.

Siedzieli przed telewizorem oglądając program motoryzacyjny. Oczy Romeo same zaczęły się zamykać. Charles wstał zostawiając na moment Romeo samego i wrócił chwile później z herbatą w kubku w groszki i podał ją Kocurowi.

-Napij się i idź spać. Pracujesz jutro, prawda?

-Kocham cię.

Charles na sekundę znieruchomiał, a Romeo spojrzał na niego przepraszająco.

-Wymknęło mi się. Przepraszam.

Starszy mężczyzna przytaknął, ale spochmurniał.

-Idź już.

Alex wstał ściskając ciepły kubek i wrócił schodami do swojego pokoju. Jego współlokator zastanawiał się nad czymś chwilę i podjął decyzję. Ubrał skórzaną kurtkę i wyszedł. Wieczór zdążył szybko zmienić sie  w noc. Charles zmierzał do konkretnego lokalu nazwanego ”Rome”, gdzie spodziewa się znaleźć osobę, której teraz potrzebował. ”Rome” znajdowało się w bocznej uliczce w połowie drogi do apteki. Za dnia nie rzucało się w oczy, ale nocą rozświetlało się jak paryskie Moulin Rouge, tyle, że w dużo mniejszej skali. Nie było niczym innym jak domem schadzek, równie pełnym bogactwa i przepychu jak reszta dzielnicy, ale należało do mroczniejszej strony miasteczka tak jak Cocroach Alley albo klub ‘’Poppy’’. Charles znał tamtejsze kobiety-piękne i inteligentne miały oprócz przyjemności fizycznej zabawiać swoim towarzystwem. Żadna jednak nie była w stanie przykuć jego uwagi na tak długo jak potrafił Romeo, kiedy się starał. Chłopak miał do tego wybitny dryg. Jednak on sprzedawał coś więcej niż zmysłową tajemnicę. On cały był taką tajemnicą. Istniały fakty, których nawet on sam o sobie nie wiedział. Gdzie  się urodził i kim była jego biologiczna matka to tylko odsetek pytań jakie można by zadać. Ten chłopak mógłby zostać bez wątpienia czyjąś obsesją i właśnie przed tym Charlie starał się go uchronić. Przed wejściem do ”Rome” stało kilka prostytutek. Wśród nich tak charakterystyczne kobiety jak blondynka Beth w czerwonej minisukience, drobniutka brunetka Tiny w stroju stylizowanym na mundurek szkolny, bliskowschodnia piękność Jasmine i słodka Cookie, która miała w zwyczaju obsługiwać jedynie kobiety. Nie tego szukał. Wszedł do środka mijając ochronę i rozejrzał się po wnętrzu przypominającym hotelowe lobby. Wyłapał tylko Ravena, który bezwstydnie flirtował z młodszym od siebie o kilkanaście lat klientem. Postanowił spytać w recepcji. Dziewczyna miała różowe włosy, ale wzrok niczym jastrząb.

-Witaj Lucyferze.

-Ostatnio nazwałeś mnie Cerberem.

-Pomyliłem się. Cerber stoi przy drzwiach, a ty jesteś już w środku tego piekiełka, więc Lucyfer bardziej pasuje.

-Kogo chcesz?

-Cherry.

-Cherry śpi. Rea jest wolna.

-Nie chcę Rei. A Cherry dla mnie się obudzi. Pokój?

-17. Ale jeśli się wścieknie to już nie moja wina.

-Dzięki Lucy.

-Przepadnij.