Niebetowany, przegadany, nie mogę już na niego patrzeć, bo dostaję oczopląsu od literki ”C”. Nie wiem czemu się tak z tym pisaniem grzebię, przecież to powinno być łatwe…(To nie sarkazm, mówię serio. Powinno być tak, że mam fabułę w głowie [bo mam], siadam i piszę, ale nie- czarna dziura w miejscu mózgu. -.- ) No ale cóż- enjoy xD
Pokój numer 17 wyglądał jak standardowy pokój hotelowy. Światło było przytłumione, a na łóżku leżała smukła blond istota w długiej błękitnej sukni w stylu wiktoriańskim, obecnie podciągniętej na wysokość uda. Długie gładkie nogi Cherry aż prosiły się żeby ich dotknąć. Jednak Charles zdążył już nauczyć się, że choć we śnie Cherry wygląda niewinnie gdyby spróbował zbliżyć dłoń do nagiej skóry straciłby rękę. Zamiast tego stanął przy rogu łóżka w bezpiecznej odległości.
-Hej!
Usłyszał tylko jakieś mamrotanie, któro zapewne było skierowanym w jego stronę przekleństwem. Jeszcze raz otaksował Cherry wzrokiem. Proste, długie włosy, jasna skóra bez skazy, kształty jak u top modelki. Względnie atrakcyjne.
-To ja, Charlie.
-Jaki Charlie? –sennie spytała piękność.
Charles poczekał aż Cherry łaskawie podniesie głowę z poduszki i rzuci okiem na niego. Trwało to parę minut, ale ostatecznie blondynka usiadła i oparła się plecami o wezgłowie łóżka. Nawet nie starała się układać sukni wzdłuż wyciągniętych nóg. Zaszczyciła Charlesa znudzonym spojrzeniem swoimi szarozielonych, pełnych głębi oczu. Każda inna cecha mogłaby nadawać jej delikatny, kobiecy wygląd, ale nie te oczy pełne pewności siebie i przyczajonego sarkazmu. Dodając do tego manierę rozpuszczonej księżniczki uzyskuje się pełny obraz Cherry.
-Stało się coś?
-Nie. A właściwie tak. Pragnę cię. Teraz.
Cherry parsknęła śmiechem.
-Ten mały diabeł ostatnio często wyprowadza cię z równowagi, co?
Głos mógł być pierwszą rzeczą skłaniającą do zastanowienia się dwa razy nad jej tożsamością. Przechyliła głowę lekko w bok eksponując długą szyję i uśmiechając się z rozbawieniem.
-Obaj jesteście nieznośni. Tylko każdy w trochę inny sposób.
Charles jak głodny lew obszedł parę razy łóżko tam i z powrotem. W końcu Cherry wyciągnęła do niego dłoń w zaproszeniu i usiadł na skraju łóżka naprzeciwko niej, kładąc dłoń na jej kolanie.
-Będę cię dzisiaj sporo kosztować za to budzenie.
Charles nachylił się bliżej do niej i druga dłonią złapał ją za podbródek też przyciągając do siebie.
-Zapłacę ci ile sobie zaśpiewasz, ale nie powiesz Romeo.
-Dodasz 300 i zapomnę, że cię znam.
-Drań z ciebie.
Cherry przeciągnęła palcem wskazującym delikatnie po jego skroni.
-Kto to mówi.
Charles złączył ich usta w zachłannym, nieco desperackim pocałunku. Przeniósł dłoń wyżej, na udo blond piękności i jeszcze wyżej, dotykając drugiego i ostatecznego dowodu jej męskości. Cherry nie miał w sobie cienia wstydu, zamruczał cicho patrząc prosto w ciemne tęczówki.
-Zapominam czasami, że nie jesteś kobietą.
-Ale tego chcesz. Czegoś co będzie cię dezorientować bardziej niż myślenie o Romeo.
– Crossdressing mnie nie dezorientuje.
-Więc podnieca.
-Zamknij się wreszcie.
Charles zdjął buty i kurtkę, po czym wszedł na łóżko, rozłożył szerzej nogi Cherry i klęknął pomiędzy nimi. Całował jego usta i szyję, z dłońmi wciąż gdzieś pod pofałdowaną suknią. Cherry podciągnął wyżej kolana i objął Charlesa za kark starając się zmniejszyć przestrzeń między nimi. Drugą dłonią szarpiąc za brzeg czarnej koszulki partnera, próbując dać mu do zrozumienia, że chce go rozebrać. Brunet złapał aluzję i pozbył się górnej części garderoby, a następnie spodni, choć to wymagało trochę gimnastyki. Blond piękność zajęła się jego sutkami i głaskaniem umięśnionych pleców. To co potrafił zrobić dłońmi i językiem sprawiało, że Charles zapominał, że istnieje cokolwiek poza tym pokojem. Znów złapał Cherry za podbródek i pocałował go mocno w usta, akurat kiedy jego obiekt pożądania przeciągnął po zgrubiałej po oparzeniu skórze na jego żebrach. Pamiątka burzliwej przeszłości, podobnie jak okrągła blizna po postrzale pod prawą łopatką. Zazwyczaj je ukrywał chcąc uniknąć niewygodnych pytań, ale tutaj było mu wszystko jedno. Cherry służył mu jako doraźny lek na problemy.
-Czy ty kiedykolwiek nosisz bieliznę?
-Kiedy zakładam spodnie. Czasami się to zdarza.
Charles znów zaatakował szyję Cherry. Czuł słodki zapach kwiatu wiśni na jego skórze i włosach. Zapach był jego małym fetyszem. Upodobał sobie szczególnie tę piękność, bo dostawał kobiecą delikatność w męskim ciele. Cherry nie potrzebował też zbyt długiej gry wstępnej. Brunet nauczył się zresztą co najbardziej podnieca Cherry i wykorzystywał to. Żaden inny klient nie starał się prawdopodobnie go zadowolić, dbając tylko o swoje własne spełnienie. Charles lubił słyszeć nieudawane jęki i pomruki, których był powodem. Patrzeć jak to ciało się wygina i drży w spazmach orgazmu. Sposób w jaki traci kontrolę nad sobą. Moment w którym stawał się kochankiem, a przestawał być klientem. Przestał na chwilę pieścić jego uda i przyrodzenie, żeby położyć go na poduszkach i trochę odsunąć sie od wezgłowia łóżka. Było trochę za niskie i wbijałoby się nieznośnie w plecy Cherry gdyby kontynuowali w ten sposób. Charlie nie chciał ściągać sukni, zepsułoby to według niego całą zabawę. Widok Cherry grającego kurtyzanę należał do grzesznych luksusów. Zawisł na moment nad kochankiem wpatrując się w niego. Chłopak odpowiedział takim samym, intensywnym spojrzeniem, które zmusiło Charlesa do odwrócenia głowy. Chłopak zaśmiał się cicho i zmierzwił mu włosy dłonią.
-Nie zniszcz mi sukienki.
Charles pocałował go kolejny raz w usta i oparł głowę na poduszce przy jego ramieniu, obiema rękami łapiąc go pod udami, tuż przy pośladkach podnosząc go sobie trochę i ocierając o niego.
-Czekaj-mruknął Cherry znudzonym głosem. -Pudełko pod łóżkiem.
Charlie przypomniał sobie o prezerwatywie już słysząc ten obojętny ton. Dobrze wiedział, że chłopak nie przepada za gumkami kiedy to on przychodzi, ale obaj nie chcieli robić wyjątku. Niemalże zapomniał też o nawilżeniu, bo oprócz tej jedynej męskiej prostytutki wyglądającej do złudzenia jak kobieta nie posiadał aktualnie innych kochanków. Kobiet zawsze miał ile chciał, ale chłopcy byli wyzwaniem. Cherry cierpliwie zaczekał aż Charlie będzie gotowy. Mimo, że robił to już tak wiele razy, a Charlesa darzył szczerą sympatią, nie mógł uniknąć złośliwej, natrętnej myśli o tym, że jest niczym innym jak drogą dziwką. Co zaskakiwało nawet jego samego-ta myśl nie powodowała u niego negatywnych emocji, była bardziej stwierdzeniem faktu. Fałdy sukni kłębiły się wokół niego na białej pościeli, a gorący oddech owionął go na wysokości mostka. Czuł satysfakcję jak narkoman, który dostaje swoją dawkę. Charlie próbował być delikatny, ale kiedy tylko poczuł to wszechogarniające ciepło Cherry i usłyszał jego pomruki, poruszył się kilka razy chaotycznie z niskim warknięciem, nie próbując w żaden sposób zapanować nad sobą. Chłopak pod nim nabrał gwałtownie powietrza i objął go nogami. Nie przeszkadzało mu, że Charles bywa tak impulsywny, choć nigdy o tym nie mówił. Mężczyzna nie miał dość jego warg. Przy kolejnym pocałunku zaczął intensywnie, ale w dosyć równym rytmie poruszać biodrami. Cherry szerzej otworzył usta uwalniając najbardziej erotyczny dźwięk jaki Charles słyszał, mieszając ich przyspieszone oddechy. Charlie liznął go po szyi i zacisnął jedną z dłoni na sukni, której materiał był teraz chłodny w porównaniu z fragmentami nagiej skóry. Drugą złapał nadgarstek Cherry i trzymał go mocno przy pościeli. Chłopak wolną ręką wodził po jego ciele z czystego przyzwyczajenia, bo tak naprawdę nie musiał robić kompletnie nic. Jako klient, brunet przychodził głównie by zaspokoić seksualny głód. Wystarczył jego wygląd. Charlie szczytował dosyć szybko, odrobinę rozczarowując Cherry, ale rehabilitując się gdy doprowadził jego samego do orgazmu dłonią. Odrzucił zużyty kondom gdzieś na podłogę.
-Zaświnisz mi dywan.
-Sam już wybrudziłeś pościel.
-Łatwiej wyprać pościel niż jebany dywan. Obaj zaśmiali się na ten komentarz. Charles wstał i od razu poszedł do małej łazienki przy pokoju umyć ręce. W lusterku nad umywalką spojrzał na własne odbicie. Wyobraził sobie siebie jako wilka, jednak uznał to za dziecinne. Cherry zdążył przed jego powrotem do sypialni ściągnąć suknię i założyć miękki szlafrok. Niemalże identyczny jak ten w którym wcześniej był Romeo. Na oczach Charlesa zdarł z łóżka całą pościel. Na materac rzucił tylko z powrotem jedną z poduszek.
-Dobrze się patrzy jak kobieta pracuje?
-Kocham twoje ironiczno-sarkastyczne poczucie humoru, księżniczko.
Charlie założył z powrotem swoje slipy, podszedł do Cherry i objął go od tyłu w pasie. Przeważnie nie pozwalał sobie na okazywanie mu czułości poza łóżkiem. Może był tylko trochę bardziej przyjazny niż powinien, ale starał się zachować dystans. Miał skłonność do szybkiego przywiązywania się do ludzi, a nad blond pięknością wisiała zawsze jakaś niekreślona obietnica nieszczęścia. Taka uroda często bywa powodem problemów. Wystarczyło przypomnieć sobie Romeo obitego jak psa, kulącego się koło kanapy z przerażeniem w oczach. Charlesowi robiło się niedobrze na to wspomnienie. Zawsze wyrzucał sobie, że nie zabrał go stamtąd wcześniej.
-Zgadnąć o czym myślisz jest tak cholernie łatwo…
-Słucham. O czym myślę?
-Porównujesz mnie do niego. –westchnął ciężko. -Alex ciągle nie wie, że tu przychodzisz, prawda? On jest pierwszy na liście moich klientów, a ty drugi. Zaczynacie mieć na mnie monopol.
-Pierce…
Chłopak uwolnił się z jego uścisku i usiadł na brzegu łóżka.
-Żałuję dnia w którym poznałeś to imię. Używasz go jak zamiennika dla ‘’niestabilny emocjonalnie Romeo nie powinien tego wiedzieć i zawracać sobie swojej ślicznej główki” albo ”nie chcę żeby przeze mnie stała mu się krzywda”. Salzberg i jego popierdolone widmowe stanowiska. Gdybyś nie został tropicielem miałbym więcej spokoju. Słyszałem, że znalazł nowego strażnika swoich tajemnic. Plotka rozeszła sie jak zaraza. Cały dzień towarzyszyłem jako żywa lalka jakiemuś biznesmenowi, ale jak tylko mnie wypuścił porozmawiałem sobie z twoją siostrzyczką.
-Z tą chudą bestią? Nie próbowała cię niczym w tej aptece otruć?
-Jestem jej ulubionym nabywcą prezerwatyw. Zresztą mniejsza. Wymknęło jej się przy okazji, że widziała też Gen hasającą radośnie jak sarenka. Ucięły sobie pogawędkę i twoja zguba znowu się ulotniła. Gdybyś rozmawiał z własnym rodzeństwem mogłaby powiedzieć ci więcej niż mi. Przy okazji, nie wyglądasz na zaskoczonego nowinką o kolejnym widmie.
-Alex zdążył pójść z nim do łóżka.
-Uuu. Szybko. Ten facet albo wygląda jak ‚David’ Michała Anioła, albo jest aż tak godny zaufania. Normalnie sprawdza mężczyzn całymi tygodniami zanim pozwoli się tknąć. Boisz się o pozycję jego ulubieńca?
-Nakręciłeś się za bardzo. Zwolnij tempo.
Cherry uśmiechnął się krótko i położył sięgając ręką po poduszkę i wciskając ją sobie pod głowę.
-Tak dużo informacji, tak mało czasu. Chyba, że zostajesz do rana.
-Nie wypłacę się.
-A za darmo? Lubię twoje towarzystwo.
-Nie mogę.
Chłopak wywrócił oczami. -Tak, wiem. Został sam.
Charles ubrał się, przy okazji wyrzucił do śmietnika zużyty kondom i zostawił Cherry gotówkę na szafce. Cherry prawie zasypiał, kiedy jego policzek musnął pożegnalny pocałunek bruneta i usłyszał trzask zamykanych drzwi.
Mężczyzna zatrzymał się na korytarzu żeby zapalić, ale znowu zapomniał, że nie ma ognia. Zszedł do lobby i spytał pierwszą lepszą dziewczynę. Miała przy sobie zapałki. Podziękował jej i przez moment jeszcze obserwował uważnie Lucy wpisującą do komputera dane gości. Budynek należał do jej męża. Prostytutki wynajmowały pokoje, więc on miał stały dochód i nie żądał żadnych opłat za dodatkową obsługę, jak pięciu ochroniarzy i sprzątaczka. Recepcją zajęła się sama Lucy, ponieważ nie mogła obejść się bez kontrolowania wszystkiego. Skatalogowała wynajmujących, gości i zajmowała się finansami. Racjonalna, trzeźwo myśląca kobieta. Posiadała cechy, których próżno szukać u wszystkich mężczyzn, których Charlie znał włączając w to siebie. Przecież dobrowolnie zamieszkał w jednym domu z Alexem. Pod płaszczykiem chronienia go kryła się obsesyjna fascynacja, która nie pozostała niezauważona przez samego burmistrza. Dając Charlesowi pracę tropiciela wymyślił sprytny sposób na trzymanie go w ryzach. Kolejnym ze zmyślonych zawodów tego małego imperium był najemnik zajmujący się wszystkim od pogróżek do trucia. Zawsze kręcił się w pobliżu niektórych osób, wśród których znalazł się wkrótce również Kocur. Ten chłopak był jak magnes na problemy. Historia która łączyła Charlesa i Alexa też była dosyć krwista.
Brunet skończył palić i opuścił ”Rome”. Nie obchodziło go, która jest godzina. Nikt i tak nie odważyłby się do niego zbliżyć. Zrobiło się chłodno. Zapiął kurtkę do połowy. Bombardowały go myśli. Wyłuskał jedną, dotyczącą pracy, żeby bardziej na niej się skupić. Nie chciał łapać Imogen jak zbiegłego więźnia. Zdążył ją polubić. Uciekała dosyć często, prawdopodobnie u kogoś pomieszkiwała. Ludzie widywali ją w różnych miejscach w dzielnicy i poza nią-choć o tym wolał Salzbergowi nie wspominać. Tak samo jak o tym, że Gen nie ma zamiaru wychodzić za mąż ani, że maluje obrazy o tematyce erotycznej i, że oprócz kolekcji pastelowych sukienek trzyma w szafie lateksową, czarną mini. Gen przypominała mu małą małpkę. Sam nie wiedział skąd wzięła mu się skłonność do zwierzęcych porównań. Możliwe, że zapadły mu w pamięć bajki La Fontaine’a. Przypomniało mu się kilka historyjek zanim stanął przed drzwiami do domu. Na szczęście dla siebie Romeo je zamknął. Charlie wyciągnął klucz, włożył do zamka i przekręcił ostrożnie, żeby nie zrobić zbyt wiele hałasu. Współlokatora nie było w salonie. Charles automatycznie zawiesił kurtkę na wieszaku, buty postawił obok tych, które Romeo tak niezdarnie rzucił i wspiął się po schodach. minął swój pokój, garderobę i zatrzymał sie przed pokojem Alexa. Postanowił sobie kiedyś, że nie będzie co piętnaście minut sprawdzać gdzie on jest i kategorycznie zabronił chodzić do niego w środku nocy. Poszedł do cherry właśnie po to, żeby tego nie zrobić. Położył tylko dłoń na drzwiach, choć bardzo kusiło go chwycenie za klamkę. Cofnął dłoń gwałtownie przeklinając cicho i poszedł do siebie.